niedziela, 13 września 2015

Kubki termiczne

Im robi się zimniej, tym bardziej zależy nam na cieple. Jednym ze sposobów na jego zwiększenie jest ciepła kawa lub gorąca herbata, którą możemy znaleźć zawsze pod naszą ręką. Żeby było to możliwe potrzebujemy czegoś, w czym zachowa swoją temperaturę trochę dłużej. Najlepszym sposobem są kubki termiczne, które możemy dostać w różnych wariantach; z różnych materiałów, z innymi zamknięciami. To, jaki kubek powinniśmy kupić zależy od kilu rzeczy - na jak długo chcemy mieć napój ciepły, gdzie się z nim poruszamy, itd...

W zeszłym sezonie często można było spotkać się z ceramicznymi kubkami, które były zamykane na sylikonowe wieczko. Wizualnie nie można im prawie nic zastrzec; schludne, szerokość idealna do trzymania w ręce, wielkość trochę większa niż normalny kubek, w jakim pije się herbatę w domu. Jednak kupując coś takiego najważniejszy nie powinien być wygląd. Śliczny jest bardzo, jednak ciężki, ale to nie jest najgorsze. Nie włożymy go do plecaka lub torby, bo napój się wyleje. Szybko traci ciepło i jest podatny na uszkodzenia - ceramika stłucze się przy pierwszym upadku. Kubek nadaje się na szybką herbatkę. Bardzo dobry dla osób, które chcą by każdy element był stylowy, ale trzeba pamiętać, że długo nie nacieszymy się smakiem gorącego uczucia ciepła. (koszt ok. od 20 do 50 zł.)

Popularnym materiałem jest plastik. Czemu? jest lekki. Może nie jest bardzo odporny na uszkodzenia, ale przy upadku nie rozpadnie się na milion jeden części. Kubki z tego materiału są już na tyle szczelne, że możemy w większości wkładać je do plecaków. Co więcej, te z górnej półki temperaturę utrzymują już do 3-4 godzin. (cena ok. 25-70 zł)

Moim zdaniem najpraktyczniejszymi są kubki metalowe, które może i są cięższe od plastikowych, ale lżejsze od ceramicznych. Można powiedzieć, że ich szczelność jest o niebo lepsza, a temperaturę, te z najlepszego sortu utrzymają aż do 10h. Metal nie musi być nudną stalą; na rynku dostaniemy metalowe z gradientem lub grafiką, takie są droższe, tak samo jak te od bardziej znanych firm, ale co to przy możliwości posiadania cały dzień herbatki gorącej. (wydatek ok. 30-120 zł)

Każdy ma w tym własny gust, jednak można powiedzieć ze śmiałością, że taki kubek to "must have" każdej jesieni i zimy. 

środa, 24 czerwca 2015

3Doodler

Czy miałeś kiedyś marzenie, żeby rysując tworzyć niczym w Zaczarowanym ołówku, lub po prostu, żeby rysować w powietrzu? 3Doodler - to jest odpowiedź na marzenie z dzieciństwa. Co prawda, dosyć drogi, jednak czy wart swojej ceny? Pierwsza wersja waży ok. 200 gramów; wymiary 180x24mm. Do samego procesu druku wykorzystane zostało tworzywo ABS lub PLA. Materiał ten został spreparowany w formie cienkich pręcików, o średnicy mniejszej niż 0,5 cm. Ten "długopis", a dokładnie część, która jest odpowiedzialna za roztopienie i rozgrzanie tworzywa dochodzi do temperatury 270 stopni Celsjusza. Ciekawym faktem jest to, że 1kg ABS może wystarczyć na zrobienie "nitki" o ponad kilometrowej długości. Taki długopis może, jak podają informacje, nawet posłużyć do drobnych napraw, albo tworzenia bardzo praktycznych rzeczy. Oczywiście nie tylko praktyczne rzeczy są ważne, dzięki temu narzędziu możemy robić rzeźby, figurki, prostą biżuterię, w zasadzie wszystko, co nam się podoba. Niestety nie jest to coś, co od wielu lat jest na rynku, co wiąże się z ceną, jednak można wierzyć, że niedługo ceny spadnę choć trochę, poza tym - czy nie warto mieć coś, dzięki czemu łatwiej można by rozwiązać zadania z matematyki z działów przestrzennych lub zrobić pracę plastyczną? Rynek druku 3D jest dosyć nowy, ale szybko się rozwija, co widać po właśnie tym produkcie.



niedziela, 21 czerwca 2015

Xiaomi Mi Band

Pomimo wszelkich smart watchów ludzie zaczęli bardziej sobie cenić wytrzymałość baterii i łatwość obsługi. Między innymi właśnie to skłania wszystkich użytkowników "smart" gadżetów do smart band'ów. Firma Xiaomi oprócz produkowania telefonów, tabletów i power banków wpasowuje się w ten kanon swoim Mi Bandami. Produkowane są tak, by nie szkodziły alergikom. Stop aluminium tworzy "serce", które okala z hipoalergicznego sylikonu bransoletka (ew. naszyjnik). Niby skomplikowane, ale jednak proste. trzy diody - mogą świecić się na wybrane przez nas kolory odpowiednio gdy ktoś dzwoni, napisał sms-a lub inne powiadomienie. Kiedy podniesiemy rękę tak, jakby był to zegarek - zapali się odpowiednia ilość diod, w zależności od tego ile naszego celu dziennego przeszliśmy. Jednak opiszę to od początku, czyli dzień z "Xiaomi Mi Band". 6:30 - czas na pobudkę, gdyż między 6 a 7 tu akurat wystąpił lekki sen. W tym momencie bransoletka zaczyna wibrować, diody się świecą, co ciekawe, jeśli nie ruszymy się z łóżka za kilka minut znów zacznie uporczywie wibrować, do momentu, kiedy nie wstaniemy i nie zrobimy pierwszych kroków. Dalej. Idziemy, chodzimy po całym domu, śpieszymy się, nasz smart band liczy każdy nasz krok.
Biegniemy na autobus, tramwaj, w nim sprawdzamy aplikacje, która wszystkie dane zebrała. Przyglądamy się kiedy spaliśmy głęboko, a kiedy płytko, no i oczywiście ciekawi jesteśmy ile przeszliśmy już w kilometrach, ile z tego biegliśmy a ile maszerowaliśmy. Po chwili ktoś do nas dzwoni, a my już zdążyliśmy wrzucić nasz telefon głęboko do plecaka i nie słyszymy, że ktoś chce się z nami skontaktować, ale my już wiemy, że trzeba go szukać, bo Mi Band zaczyna wibrować. To samo tyczy się powiadomień. Jest to proste rozwiązanie, a kosztuje nas mniej niż $20. Ta mała opaseczka wie kiedy jedziemy na rowerze, a kiedy biegamy, skąd? a czy to ważne? Ona wie i to się liczy.
Prosty sposób dopasowania bransoletki do siebie - czyli różne kolory opasek. Oprócz oryginalnych, jedno kolorowych opasek, na różnych stronach są takie do zakupienia z różnymi wzorami, zwykle wykonane z PCV, jednak wygodnie je się nosi. 
 Bransoletka przychodzi w ładnym, prostym opakowaniu i od razu cieszy oko. Miły gadżet w użytkowaniu i przyjemny w odbiorze. A ostatnim gigantycznym plusem jest to, że ładować to urządzenie wystarczy raz na miesiąc. Więc spokojnie można z nim pojechać na bardzo długie wakacje. Produkt godny polecenia! 






niedziela, 8 marca 2015

Spersonalizowane Wieszaki

W dzisiejszych czasach powstaje wiele produktów dopasowanych konkretnie do jakiejś osoby - ze względu na imię, datę urodzenia, miejsce zamieszkania. Rzadziej jednak tworzy się takie rzeczy, jeśli danego przedmiotu nie wynosimy poza obszar domu. Oczywiście zdarzają się też te "wyjątki" - jednymi z nich są "Spersonalizowane Wieszaki". Firma ta jest częścią marki "Perfekcyjny Ślub". O idei tych przedmiotów codziennego użytku zrobiło się głośno, kiedy zaczęły pojawiać się w między innymi "DDTVN", "Czterech Kątach". Reklamowane były jako najlepsze do porządków w szafie, w szczególności dla rodzeństw, małżeństw. Na ich stronie znajduje się podział na te, które pasują jako prezent ślubny, dla dzieci i inne okazje. Oprócz strony internetowej, aby zobaczyć ich produkty można zajrzeć na instagram. Wieszaki są personalizowane ze względu na wielkość, kolor wieszaka i napisu oraz sam napis. Drut, z którego zrobiona jest część ozdobna wydaje się dosyć gruby, jak można spostrzec na jednym z ich nagrań na YouTubie, dla przykładu na tym prezentującym imiona:


Pytanie narzucające się jako pierwsze, gdy tylko się o nich dowiemy, to to, czy na pewno coś takiego się sprzeda, bo wydaje się niepotrzebne, ale... są sytuacje, gdzie takie gadgety mogą się przydać; tam, gdzie każdy ma taki sam strój, a ktoś potrzebuje swojego (wszelkie występy, przedstawienia). Oprócz tego ludzie mają słabość do kolorowych elementów ze świecącymi imionami.

W każdym razie wieszaki na razie dobrze sobie radzą. Może niedługo będziemy mieć tylko takie wieszaki? Możliwe jest bo, bo mogą znudzić się nam proste, klasyczne formy.

sobota, 21 lutego 2015

"Necomimi" - Neurowear

"Neko" to z japońskiego kot. Azjaci zawsze przywiązywali większe znaczenie do kotów niż Europejczycy. Dlatego firma Neurowear opracowałam necomimi, czyli "interaktywne kocie uszka". Czym one właściwie są i do czego służą? Japońscy naukowcy, którzy je tworzyli, uważają, że mają one pomóc ludziom wyrażać swoje emocje i uczucia. Przy zachowywaniu spokoju opadają, a gdy coś nas szokuje lub zachwyca podnoszą się. Czy taki luksus jest drogi? Obecnie można je dostać średnio w cenie ok. $50. Na pewno przyciągają wielu fanów japońskiej pop-kultury, ale czy nie powinni sięgnąć po nie też inne osoby? Kocie uszka mogłyby być elementem kostiumu lub sposobem na wyróżnienie się z tłumu. Nie spotkałam się jeszcze z takimi uszkami na ulicy, ale może to kwestia, że w Polsce w pewnym momencie został zahamowany rozwój japońskiej pop-kultury.
Jednak trzeba przyznać, że jakiś urok mają:

Nawiązują nie tylko do kotów, ale także uświadamiają, że problem wyrażania emocji i uczuć jest bardzo powszechny.


Czy ten produkt może zyskać większe powodzenie w przyszłości?






Uszka mają jeden znaczący minus. Z jednej strony znajduje się pewien aparat, który jest dosyć duży. To samo tyczy się czujnika przy czole. Są to pewne niewygodne elementy. Jednak uważam, że jeśli udałoby się je zredukować do mniejszych rozmiarów byłoby to znacznym plusem. O pozostałych rzeczach firma, która je stworzyła, pomyślała. Do necomimi można dokupić różne "skórki" - w różnych kolorach i stylach, co jest bardzo pozytywną informacją.

To tylko kilka z nich. Cały produkt ma duży potencjał i w przyszłości może zyskać więcej fanów. Dzięki swojemu urokowi i możliwości personalizowania wpisuje się w produkty pożądane w XXI wieku.

sobota, 24 stycznia 2015

Tutki

Tutki to rurki zwinięte z gazet w bardzo wąski rulonik; zastosowaniem przypominają wiklinę. Wyplatanie z kolorowych magazynów staje się coraz bardziej popularne i okazuje się świetnym pomysłem w sztuce użytkowej. W Polsce z tutkami najbardziej kojarzy się  Katarzyna Herman-Janiec, która zadebiutowała swoimi projektami plecionymi z nich na Łódź Design Festiwal 2011. Jej dzieła były potem pokazywane na festiwalach między innymi w Londynie i Paryżu, zdjęcia były w wielu zagranicznych magazynach. Teraz ta projektantka prowadzi tutki.eu – warto tam zajrzeć, żeby poznać podstawy tworzenia w ten sposób lub kupić tutki. 
Jednak owe rureczki można zrobić własnoręcznie; potrzebne do tego są najlepiej kolorowe gazety i długi patyczek, taki jak do szaszłyków. Wyrwaną stronę z magazynu owijamy wąsko wokół patyczka i na końcu sklejamy, a potem wyjmujemy patyczek. Kiedy zrobi się już wiele tutek, można spróbować coś wypleść. Najlepiej zacząć od prostych projektów i zrobić coś w tym stylu:



Technika wyplatania ma bardzo długą historię, ale z gazet najprawdopodobniej zaczyna się w slumsach Buenos Aires. Tworzenie ze zrolowanych magazynów stosuje zasadę 3R (reduce, reuse, recycle), więc nie jest złe dla środowiska.


Z tutek nie tworzy się tylko drobnych koszyczków i biżuterii, ale także całkiem spore meble i dywaniki. Dzięki posiadaniu tego typu, choćby małych, rzeczy można uczestniczyć w wielkim ruchu proekologicznym. 

Jeden z projektów Katarzyny Herman-Janiec


Technika ta jest tania i efektowna, dlatego wszystkich zachęcam do spróbowania.


środa, 21 stycznia 2015

Jump From Paper

„Jump From Paper” powstała w 2010 roku, jednak pomimo tak długiego czasu istnienia, na rynku zauważona została niedawno. Firma ta oferuje torebki, plecaki, portfele o wielu wzorach, kolorach i… kreskach? Tak, właśnie to ich wyróżnia. Rzeczy, które tworzą, wydają się jakby były wyciągnięte wprost ze starej kreskówki. Torby, jak i wszystko inne co sprzedają, są dosyć płaskie, dzięki czemu jeszcze bardziej podkreślone jest wrażenie, jakby właśnie „wyskoczyły z kartki”. Ich osobliwy design przyciąga uwagę. Każdy brzeg dokładnie obszyty czarnym materiałem imituje grube kontury. Kiedy pierwszy raz widzi się coś z ich kolekcji jest się oszołomionym, że jest to prawdziwe, a nie narysowane. „Jump…” opublikowała nawet wideo, żeby udowodnić, że ich produkty istnieją naprawdę, ponieważ potencjalni klienci niedowierzali.




Czy warto kupować ich produkty? Jakie są ich zalety i wady? Na pewno nie spotkamy na ulicy wielu osób, które miałyby taki sam np. plecak tej marki. Przez to, że produkty są płaskie, nie przeszkadzają nawet wtedy, kiedy jedziemy w tramwaju zapełnionym po brzegi ludźmi. Nie są to niestety produkty ‘’bez skazy” – nie jesteśmy w stanie włożyć do nich szerszych rzeczy; plecaki mają od 8 do 10 cm szerokości - jednak dla niektórych może być to zaletą. Jedną dosyć zniechęcającą sprawą jest cena - uważam jednak, że za taki produkt; patrząc na jego oryginalność i pomysłowy sposób wykonania, jest tylko delikatnie wygórowana.




Produkty te na pewno warte są uwagi. Pokazują, że idee zaczerpnięte z komiksów lub kreskówek, które ‘’przekładamy” do realnego świata mogą być piękne swoją prostotą.